Amsterdam, Holandia
02.06.2014 r.
Słowem wstępu muszę wskazać, że Amsterdam był tylko punktem na mapie, w drodze powrotnej z Paryża. Z uwagi na ten fakt, w mieście spędziliśmy mniej niż 24 godziny i siłą rzeczy możliwość zwiedzania była dość ograniczona. Mimo to, kilkanaście godzin spędzonych w mieści Godenzonen, to była czysta przyjemność.
Do Amsterdamu zajechaliśmy wracając z Paryża. Początkowo mieliśmy zatrzymać się w Berlinie, ale uznaliśmy, że stolica konstytucyjna Niderlandów ze swoją wizytówką w postaci kanałów i dróg wodnych, a także rozrywkowym trybem nocnym, będzie fajnym podsumowaniem wyjazdu i porównaniem dwóch miast holenderski, w kontekście wcześniejszego zwiedzania Eindhoven.
Do największego miasta w Holandii wjechaliśmy bardzo późnym wieczorem. W dodatku przy akompaniamencie stukających o szyby kropel deszczu. Długo szukaliśmy hotel – strasznie oblegane to miasto, albo nieadekwatna do potrzeb baza hotelowa. W końcu, dosłownie „rzutem na taśmę” (żona myślała już, że przyjdzie nam koczować w samochodzie) znaleźliśmy fajny hotel – De Paris (3*).
Przy wejściu czekało nas pokonanie 3 czy 4 schodków, ale w samym hotelu była już winda. Wolny był pokój 4 osobowy (60 € od pary), a że było nas czworo, szybko się do niego zalogowaliśmy. Niestety łazienka znowu „trudna w obsłudze” dla niepełnosprawnego, ale jakoś dałem radę (trzeba mieć na uwadze, że cudem w ogóle znaleźliśmy wolne lokum…). Za to sam pokój czy łazienka bardzo elegancka – pokój w starym stylu, a w łazience dla odmiany blaty wokół zlewów z kamienia. Wykąpaliśmy się i przekąsiliśmy zakupione wcześniej jedzonko, racząc się przy okazji australijskim winem.
Mimo, że hotel znajduje się w Dzielnicy Muzeów, tego wieczoru byliśmy nastawieni na zabawę, zresztą wszystkie muzea o tej porze były już pozamykane. Skierowaliśmy się więc w stronę popularnego Red-Lights District – tzw. dzielnicy czerwonych latarni. Faktycznie dzielnica tętni życiem, nawet w bardzo późnych godzinach nocnych. Przemierzając ją, wędruje się wąskimi uliczkami położonymi nad niezliczoną ilością kanałów, od czasu do czasu małym pomostkiem, przechodząc na drugą stronę. Oczywiście, dosłownie w powietrzu można wyczuć zapach marihuany, a obcy przechodzień potrafi niby to mimo chodem, burknąć pytająco pod nosem „cocaine?”, to jednakże atmosfera jest bardziej zabawowa niż mogąca budzić obawy – choć na pewno jak zawsze w takich miejscach, warto być w miarę czujnym. W oknach co i rusz roznegliżowane panie kuszą wzrokiem i gestami, a na swojej drodze spotkać można nawet lokale z seksem na żywo, w formie „teatru” czy show. No ale czemu tu się dziwić – dzielnica na swoją „renomę” i „sławę” pracowała wiekami[1]. *
Wracając jednak do samych chodników, uliczek czy kanałów to raczej nikt nie powinien mieć tu problemu z poruszaniem się. Wszędzie jest płasko, i bez utrudnień, choć czasem pod górkę (ale jak „pod” to i czasem „z”). Z knajpami jest różnie, ale nie mieliśmy większych problemów żeby znaleźć trzy czy cztery, do których wchodziło się bez problemu. Ogólnie, na pewno można śmiało wybrać się wózkiem na taką wycieczkę. Do hotelu wróciliśmy późną nocą, a przywiozła nas w rozsądnej cenie taksówka (ok. 10 €).
Nazajutrz chcieliśmy wyjechać po przysłowiowym „obiedzie” i tak też się stało. Nie tracąc więc czasu ruszyliśmy jeszcze „poczuć” Amsterdam za dnia. Tym razem już bardziej w centrum. Spacerowaliśmy uliczkami w centrum miasta, zatrzymując się na jakąś przekąskę (świetne fast food’y niespotykane u nas) czy zakup gadżetu (obowiązkowa pamiątka z logo klubu piłkarskiego z danego miasta). Znajomi wybrali się na godzinny rejs stateczkiem po wodnych kanałach, my woleliśmy przyjrzeć się miastu „z buta” (choć w moich ustach brzmi to dość nietypowo;)). Miasto jest piękne, kolorowe i wydaje się bardzo przyjazne, zresztą podobnie jak Eindhoven. Wszędzie ludzie poruszający się rowerami (choć środkiem chodnika potrafi też przejechać tramwaj – szok, że takie rozwiązanie sprawnie funkcjonuje), ładujące się samochody na prąd czy np. placyk z ludźmi grającymi w szachy 50 cm figurami. Spacer po Amsterdamie to przyjemność w czystej postaci i bez większych utrudnień. Na koniec naszych wojaży zdecydowaliśmy się zajść na chwilę do kultowej Hard Rock Cafe, oczywiście w pełni przygotowanej do przyjęcia gości niepełnosprawnych. W restauracji, prócz świetnych koktajli owocowych, multum pamiątek po znanych osobowościach ze świata show biznesu jak np. gitara Lenny’ego Krawitz’a. Dodatkową atrakcją był przyjemny widok z piętra, gdzie siedzieliśmy, na ulice i kanały miasta.
Tak zrelaksowaniu uznaliśmy, że można ruszać w dalszą drogę powrotną do Polski. Szkoda…, bo Holandia to naprawdę przyjazne i sympatyczne państwo. Przynajmniej z perspektywy Amsterdamu i Eindhoven.
Data pobytu: 07.05-08.05.2014 r.
∗∗∗
[1] Istniej teoria, która mówi, iż właśnie od flagi Amsterdamu, jako miasta rozpusty (od zawsze funkcjonowały tam domy publiczne w dużej ilości), pochodzi obecny symbol XXX na oznaczenie rzeczy związanych z branżą porno.
* Grafika flagi z http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Flag_of_Amsterdam.svg
Komentarze
Mario w dniu 26 czerwca 2015o01:17
Zgadzam się, Amsterdam jak na swoją rozległą sieć mostów, mostków i kanałów da się pokonać wózkiem.
W lutym spędziłem tam tydzień. Polecam i na pewno wrócę
Łukasz H w dniu 28 czerwca 2015o10:12
Prostsze do poruszania jest Eindhoven, ale też nie tak atrakcyjne…choć też warto 🙂
G.B w dniu 18 sierpnia 2016o17:17
Witam
Większość tekstu jest prawdą o Amsterdamie zwłaszcza znalezienie kafejki czy chodniki z niewielkimi wzniesieniami. Ja jednak na majówce byłam znacznie dłużej niż 1 dzień i dodam, że transport z lotniska do centrum odbywa się koleją jak w większości krajów i jeśli nie zna się procedur jakimi powinna się kierować osoba na wózku to nie pozostanie nic innego jak wdrapywanie się do wagonu. Najpierw trzeba zgłosić komuś na peronie, że się chce jechać wtedy nazwijmy go „pan peronowy” dostawi platformę i powiedzieć KONIECZNIE gdzie się wysiada, bo gdy dojedzie się do stacji docelowej można stać w drzwiach i patrzeć z góry na peron i zastanawiać się jak wysiąść, a na peronie nie dostrzeże się nikogo z platformą-jak dla mnie było to bardzo stresujące. Należy to uwzględnić zwłaszcza gdy ma się niewiele czasu np. do odjazdu Reszta Ok.
niePEŁNOSPRAWNYturysta.pl w dniu 18 sierpnia 2016o20:46
Dzięki za cenne wskazówki 🙂