Egipt – Szarm el-Szejk
29.09.2014 r.
Egipt to państwo dwóch kontynentów. Część zachodnia usytuowana jest na kontynencie afrykańskim, natomiast wschodnia, do której my zmierzaliśmy, leży na półwyspie Synaj i zalicza się już do Azji. Nasza podróż miała swój cel na południu wspomnianego półwyspu, w miejscowości Szarm el-Szejk.
Sharm el Sheikh oznacza Zatoka Starca i, wbrew swojej nazwie, znane jest ze swego turystycznego charakteru, przede wszystkim z możliwości uprawiania sportów wodnych i pięknych raf koralowych. Jest to też podobno główne miejsce wypoczynku, tak członków egipskich władz państwowych jak i europejskich i bliskowschodnich ważnych osobistości ze świata polityki. Miasto nazywane jest też czasami Miastem Pokoju, z uwagi na odbywające się tam czasami bliskowschodnie rozmowy pokojowe.
Jeszcze zanim wyjechaliśmy z Polski postanowiliśmy zaopatrzyć się w przedmioty pierwszej potrzeby. Czyli maski i fajki do snorkowania (snorkeling), kremy do opalania z wysokim filtrem (i tak okazały się za małe), dolary (Egipcjanie kręcą nosem na euro), a także … czystą, polską wódkę. Tak, tak, flora bakteryjna w Egipcie jest zupełnie odmienna od naszej i sam rezydent zalecał „małe odkażanie”. Oczywiście w ramach przyzwoitości. My, na wszelki wypadek, już na trzy dni przed wylotem, zaczęliśmy także brać lek o nazwie „Trilac”, aby choć trochę ochronić się przed biegunką podróżnych i „smstą faraona” (pisownia celowa). Egipcjanie, w przypadku zachorowania, zalecają lek o nazwie „Antinal” (3-4 $ w miejscowej aptece).
Pomijając problemy z rezerwacją pokoju dla osoby niepełnosprawnej, które mieliśmy z portalem „Wakacje.pl” (jak się później okazało, na miejscu przy kwaterunku, był ich ciąg dalszy, a raczej jak podejrzewam, konsekwencje nieudolnych czynności wspomnianego portalu), sam przelot i potem pobyt przebiegały bez większych problemów.
Hotel, w którym byliśmy zakwaterowani położony był urzekająco. Dość powiedzieć, że już na wejściu zrobił piorunujące wrażenie fontanną, a widok w recepcji zapierał dech w piersiach. Palmy, kilka kaskadowych basenów, bezchmurne niebo i przebłękitna woda Morza Czerwonego. Na deser, w oddali, majaczyła wyspa Tiran. Na terenie hotelu wszędzie były podjazdy i ewentualne, niezbędne przystosowania. Tak więc bez większych trudności. Mankamentem była natomiast jedna tylko łazienka przystosowana (oczywiście prócz tej w pokoju), w dodatku na piętrze, więc z basenu czy plaży trzeba było spory kawałek drałować. Na całym obiekcie basenowo-rekreacyjnym brak było schodów. Tylko dróżki, alejki, pomosty, podjazdy. Czasami jednak bardzo strome, więc niezbędna przy ich przemierzaniu była pomoc osoby trzeciej.
W hotelu, całą dobę czynny był bar (all inclusive było dostępne całą dobę jeśli chodzi o napoje, a ostanie przekąski serwowano o 23.00), drugi funkcjonował nad basenem – z miejscami siedzącymi w samym basenie. Stołówka miała sporych rozmiarów taras, na którym można było spożywać posiłki, wpatrując się w widok z morzem i wyspą w tle. Wszystko to dawało poczucie luksusu i faktycznego bezstresowego wypoczynku. Kolejny bar był też dostępny na samej plaży nadmorskiej.
Egipt to raj dla lubiących słońce, leżakowanie i sporty wodne. W Sharm możliwe jest nawet poważne nurkowanie dla osób niepełnosprawnych. Z tego co rozmawiałem (z Polką) na miejscu wiem, że takich klientów mieli już wielu i są w pełni przygotowani do zapewnieni takiej atrakcji. Cena ok. 50 dolarów za cały dzień na statku i pod wodą. Ja zostałem przy wersji light, czyli wspomnianym już snorkowaniu – przeżycia też są arcyciekawe i nie do zapomnienia. Po wejściu do wody, stajesz się częścią fauny i flory rafy koralowej. W około Ciebie, dosłownie natychmiast, pojawiają się kolorowe rybki, ubarwione ukwiały czy nawet, nie zawsze bezpieczne, płaszczki. „Lodzio-miodzio” można by rzec.
Kilka razy w trakcie pobytu wybraliśmy się „na miasto” w celach poznawczo-zakupowych. Ciekawe przeżycie. Sprzedawcy niewiarygodnie wręcz nachalni. Znający po kilka słów chyba w każdym języku (na porządku dziennym „taniej niż w Biedronce” „dobra cena, tylko zobacz”). Ceny bardzo sympatyczne, a i tak zawsze zalecam się targować – proponuję zacząć od razu od ucięcia ceny na pół. Ogólnie klimat i atmosfera oddają wyobrażenia znane z kina czy książek.
Odbyliśmy też wycieczkę do delfinarium na całkiem ciekawy, ok. 40 minutowy pokaz sztuczek, wykonywanych przez cztery delfiny i dwóch instruktorów. W drodze powrotnej wizyta w meczecie i kościele prawosławnym, z wyjątkowymi malowidłami na ścianach cerkwi.
Niestety pokój, i to ten teoretycznie przystosowany, posiadał utrudnienia. W łazience, zainstalowane pomoc były uszkodzone, a pod zlew nie dało się podjechać z uwagi na nisko obsadzoną zabudowę. Wyjazd na taras utrudniony ze względu na próg.
Podsumowują, uważam że opinia, którą można tu i ówdzie usłyszeć, iż Egipt to brud, smród i ubóstwo, to mit – chyba, że faktycznie ktoś trafił na byle jaki hotel lub na „wyjątkową promocję”.
Data wyjazdu: 19.08.-26.08.2014 r.
∗∗∗
Komentarze
Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.